"Szewc bez butow chodził, a czapnik bez czapki " to pierwsze z dwóch przysłów na m-c październik na blogu blogerki splocik. Ja wybrałam właśnie to przysłowie, bo zbyt często mi się zdarza, że to co zaplanuje dla siebie, muszę odkładać, odkładać, odkładać i to niekiedy na bardzo długi czas.
Dziś pokażę jedną z takich prac własnie, która czeka, aż będę miała możliwość wrócenia do niej i spokojnie bez konieczności ponownego odkładania, zakończenia pracy nad nią.
Lubię obrazki Lenarte. Wyhaftowałam 3 a może więcej, ale nie dla siebie lecz przede wszystkim dla wnuczek.
Od kilku lat miałam wybrany obrazek, który miał być mój i zdobić moją ścianę. Gdy spotkałam go w ofercie Aliexpressu półtora roku temu, w dodatku w promocyjnej cenie nie wahałam się ani chwili i zamówiłam. Po kilkutygodniowym okresie oczekiwań, gdy wreszcie dotarł od razu zabrałam się za jego haftowanie. Niestety jak zwykle musiałam odłożyć, bo trzeba było zrobić coś innego z dekupażu, na szydełku, wyhaftować metryczki, zrobić karteczki, potem sezon letni i działka ( nota bene wiele z tych prac nie miałam nawet czasu pokazać na swoim blogu)
Do haftowania powracałam co najmniej dwa razy, czego bardzo nie lubię bo wypadam z rytmu.
Poniżej etapy, po których praca dłużej lub krócej leżakowała, czekając na wolny czas lub moją wenę.
Gdy skończysz i oprawisz haft, to będzie piękny obrazek. :)
OdpowiedzUsuńTwój link i fotkę dodałam do mojego wpisu.
Miło mi, że bawisz się u mnie. :)
Pozdrawiam ciepło.