czwartek, 28 stycznia 2016

Zdekupażowane drewienka jako zakładki do książek

Od dziecka uwielbiałam czytać, ale nigdy nie używałam przy czytaniu zakładek. Zawsze zaznaczałam miejsce aktualnego czytania czyms przypadkowym. Nieraz - w okresie szkolnym, była to linijka, ekierka lub kartka papieru, a potem tez różnie łącznie np. z kawałkiem wełny, jakąs pocztówką lub kawałkiem urwanej gazety. Zakładki, jeśli nawet miałam ciagle mi gdzieś ginęły. Dlatego z niejakim dystansem zabrałam się do zdekupażowania drewienek jako zakładek. Okazało się, że są chętnie używane przez moich bliższych i dalszych członkow rodziny i to nie koniecznie płci zwanej zwyczajowo piękną :). Oto kilka z nich.

Te były pierwsze 





Uważam,że zakładka powinna coś wyrażać nie tylko obrazkiem, a więc rewers to sentencje lub cytaty.



Ponieważ rodzina nasza dość liczna, więc przed Mikołajem i Gwiazdką trzeba było znów zrobić parę zakładeczek co by mieć jakiś drobiazg do paczki mikołajkowej lub  pod choinkę. Tym razem pałeczkę przejęła córka i to ona w większosci jest ich wykonawczynią.
 





















4 komentarze:

  1. Super zakładki :)
    Co jedna, to piękniejsza.
    Pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję splociku. Cieszy mnie,że zaglądasz. A jeszcze bardziej,że chce Ci się napisać kilka słów. :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. prześliczne zakładeczki :)
    pozdrawiam Dorti

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale piękne! Trudno byłoby wybrać najładniejszą :)

    OdpowiedzUsuń

Ślicznie dziękuję za odwiedziny i komentarz - Nina