Poniżej jej pierwszy obrazek haftowany na kanwie z nadrukiem.Wydaje mi się,że to ją zniechęciło. Dopiero gdy zobaczyła u mnie jak wygląda obraz liczony wrociła do haftowania.
Ponieważ corka jest miłośniczką austriackiego malarza Gustawa Klimta, więc nic dziwnego, że to jego obrazy wybrała do haftowtowania. A że została po raz drugi mamą, oczywistym było,że na pierwszy ogień poszedł obraz pod tytułem "Macierzyństwo"
No, a potem, za jakiś czas, jak to bywa z krzyżykami, zatęskniła za "malowaniem" czegoś nowego na kanwie.
No i tak powstał następny Klimta "Pocałunek"
A że miejsca na ścianie wystarczyło na jeszcze jeden, więc po wielu wahaniach co wybrać, stanęło na Adele Bloch-Bauer.
Tak się prezentują razem na ścianie.
Spostrzegawcze blogowiczki na pewno zwróciły uwagę na różnicę w pierwszym obrazie. Wiecie juz jaka to różnica ? :)
Następny hafcik to prezent dla męża, fana motocykli. Akurat w tym czasie taki motor posiadał :)
Piękne prace. Podziwiam osoby, które haftują duże obrazy. Ja osobiście wolę mniejsze. Różnica-"Macierzyństwo" na ścianie jest już bez passe. :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziekuję za odwiedziny i miłe słowa. :-ł Jesteś spostrzegawcza. :) Córka postanowiła zmienic ramkę na mniejszą m.in dlatego aby się zmieściły 3 na scianie.
UsuńJa tez lubię haftować małe formy, ale radość ze skończonego dużego obrazu, po kilku m-cach pracy jest bezcenna.
piękne hafty
OdpowiedzUsuńpozdrawiam Dorti
Dzięki Dorti :)
UsuńCudne są te obrazy. Też zauważyłam, że pierwszy na ścianie jest bez passepartout.
OdpowiedzUsuńWiem, że radość jest bezcenna, bo nawet radość jest z mniejszych form.
Póki co pozostaję przy malutkich formach :d
Pozdrawiam ciepło
Splociku dzięki. Być może radość ze skończenia haftu, jest wprost proporcjonalna do jego wielkośći. :>)Wcale by mnie to nie zdziwiło, biorąc pod uwagę czas, jaki jest potrzebny na wyhaftowanie takiego dużego.
OdpowiedzUsuń